Prusy
Strona główna > Prusy > Miasta
 Morąg
   Historia
   Stare mapy
   Zdjęcia
   Duch Zamku Morąg
 
 Co nowego
 Linki
 Książki i filmy
 
 Szukaj

English version
English version
 
Deutsche Version
Deutsche Version
 

Idź: Do góry Do tyłu Do przodu

Duch Zamku Morąg

    Na Waszą stronę trafiłem jak to zwykle bywa całkiem przypadkiem, serfując po Internecie. A że zamki są moją pasją (w tej chwili również codziennością) i każdy przejaw zainteresowania nimi wzbudza we mnie sympatię do ich propagatorów postanowiłem zainteresować Was zamkiem Morąg. A historia tego zamku jest niepoślednia, chodź dotychczas prawie w ogóle nieznana i nie popularyzowana. Najpierw chciałbym przekazać Wam bardzo krótki i pobieżny rys historyczny i związane z nim wydarzenia, legendy, które po dziś dzień wpływają na obraz tej warowni, a ostatnio w sposób jakby bardziej intensywny. Zacznę nietypowo od czasów współczesnych.

    Zamek, będący wtedy w zasadzie nominalnie tylko zamkiem (wyglądał jak przedwojenna pruska szkoła) w roku 2000 tysięcznym stał się po raz pierwszy w swojej historii własnością prywatną. Choć wyglądał szpetnie i całkowicie bezstylowo, to już w pierwszym roku objawił swoją prawdziwą rangę i urodę odkrytymi w nim przypadkiem XVI wiecznymi polichromiami, które jak się później okazało powstały w trakcie przebudowy warowni krzyżackiej na potrzeby starostów książęcych - rodziny Dohnów (obecna królowa Holandii jest potomkinią właśnie tej rodziny). Przebudowy dokonał Blasius Bervart najznakomitszy architekt działający podówczas na tym terenie. Fakt ten spowodował podjęcie szerszych prac poszukiwawczych, między innymi przeprowadzenie pełnych badań archeologicznych na całym terenie otaczającym obiekt. I tu kolejna niespodzianka: Spod przekopywanych i wywożonych tysięcy metrów sześciennych ziemi, śmieci, gruzu, poczęły wyłaniać się zarysy murów oporowych wzgórza zamkowego, podstawy gdaniska, podstawy wieży ostatecznej obrony, podstawy kwadratowej wieży obserwacyjnej, wreszcie mury wewnętrzne oddzielające dziedziniec od międzymurza i na koniec ponad 350 m2 gotyckich piwnic. Wszystko to bardzo zniszczone, ale w pełni dające wyobrażenie o minionej potędze i dotąd umniejszanej randze tego obiektu. Całe średniowieczne pierwotne założenie rozpościerało się na prawie 10 000 tysiącach metrów kwadratowych. Skalę tego wydarzenia tak naprawdę ilustruje wypowiedz Profesora Leszka Kajzera - skierowana do prowadzącego badania archeologiczne – „Jurek coś ty tu [...] wykopał. Trzeba będzie zmienić historie państwa krzyżackiego.” (Oczywiście tego raczej nie należy w pełni cytować.) Przy okazji odkopywania murów oporowych wzgórza zamkowego odkopano oczywiście fosy w swoim pierwotnym zarysie, odkopano również bardzo obszerne fragmenty murów miejskich Morąga, z którymi zamek bezpośrednio sąsiaduje. W jednym z narożników wspomnianych murów odkopano podstawę kwadratowej wieży miejskiej zwanej przed wiekami - Wieżą Czarownic.

    Trudno powiedzieć, jaki wpływ na wydarzenia, które za chwilę opiszę miał fakt wykopania całej warowni spod ziemi, pewne jest jednak, że wcześniej nic podobnego się nie zdarzało.

    Dwa lata temu na wakacje do zamku przyjechała grupa młodzieży pod kierownictwem niejakiego KarolaW. Młodzież ta piła piwko, dyskutowała o sprawach egzystencjalnych i takich tam innych nieprzydatnych klimatach. Mieli tam zostać przez około trzy tygodnie. Niestety już po kilku dniach nie wiedzieć czemu, trzy czy cztery osoby wyjechały. Po następnych kilku dniach ewakuowała się reszta. Został sam Karol W. Z nudów, mimo zakazów okrutnego i nic nie rozumiejącego ojca rozpoczął prowadzić tzw. hulaszczy tryb życia. Polegał on głównie na tym, że co wieczór wyjeżdżał do oddalonej o około 5 kilometrów dyskoteki w Borzecinie. Wracał do zamku zwykle około trzeciej w nocy. I działo by się tak pewnie do końca jego pobytu gdyby nie jedno feralne zdarzenie. Którejś nocy,bodajże z piątku na sobotę wracał ów Karol z Borzecina. Podchodząc do zamku wydawało mu się ze w oknach na pierwszym piętrze zobaczył jakąś kobietę. Trochę się przestraszył, ale równocześnie w głowie błysnęła mu myśl: „A tam nie będę się wkręcał”. Otworzył furtkę przeszedł przez renesansowy przejazd bramny popchnął wielkie zamkowe drzwi. Szedł w stronę schodów. W pewnym momencie dziesięć może dwanaście metrów przed nim pojawiła się ciemnowłosa, odziana w suknie ze szkarłatnego materiału kobieta, a obok niej mały chłopczyk. Dzielny Karol W. wymiękł. Zamknął oczy i potrząsnął głową. Gdy je otworzył nikogo już nie było. „A tam nie będę się wkręcał” - pomyślał znów i ruszył dalej w stronę schodów. Zrobił dwa, może trzy kroki, gdy otrzymał tak potężny cios w klatkę piersiowa, że poleciał do tylu ponad metr i wylądował na plecach. Oczywiście tym razem „się wkręcił” – wybiegł przed zamek i tam już do 8 rano, do przyjazdu ekipy pracującej na zamku przeczekał. Poprosił szefa ekipy p. Gienka (o nim później) o podwiezienie do dworca kolejowego, na którym wsiadł w pierwszy pociąg i wrócił do domu. Do dziś nie bardzo potrafi sobie wyjaśnić, co się wówczas wydarzyło. O dziwo wszyscy jego koledzy i koleżanki, którzy byli z nim kilka dni na zamku informowani przez Karola o tym zdarzeniu dziwnie milkli i zmieniali temat.

    Tego samego roku wczesną jesienią na zamku nocował ojciec Karola W. Chodził po zamkowych murach, tu skrobnął tam dłubnął, jednym słowem delektował się średniowieczną warownią. Późnym piątkowym wieczorem wracał z dziedzińca do zamku na zasłużony odpoczynek. Otworzył wielkie zamkowe drzwi, przeszedł korytarzem do schodów i wspiął się na pierwsze piętro. Już dochodził do drzwi, za którymi kryła się ogromna zamkowa komnata z renesansowym polichromowanym stropem, gdy kilka metrów przed nim stanęła czarnowłosa kobieta w długiej szkarłatnej sukni trzymająca za rękę małego chłopca. Popatrzyli tak na siebie przez chwilę, on przestraszony, ona jakby smutna, prosząca o pomoc. Kilka sekund, może minut, kto w takiej sytuacji potrafi zmierzyć czas. Zniknęła.

    Latem następnego roku do Zamku Morąg na romantyczne wakacje przyjechał razem z żoną i dziećmi wuj Karola W. Cieszył się od dawna na ten przyjazd, bo nie dość, że udało mu się wyrwać z zatłoczonego Paryża to jeszcze mógł do niego nie wracać przez najbliższy miesiąc. Żona pewnie też się cieszyła. Najbardziej uradowanymi wydawały się być jednak dzieci - Karolina W., 13-letnia panienka i 11 letni Filip W., amator wędkowania w zamkowej fosie i strzelania do żab ze świeżo nabytej wiatrówki. Cała ta czteroosobowa rodzina dostała do dyspozycji 40 metrowa komnatę sąsiadująca bezpośrednio z wielką salą na I piętrze. Dni płynęły na rozkosznym lenistwie i wypadach do sąsiednich "atrakcji turystycznych ". Błogostan. Pewnej jednak nocy z piątku na sobotę Filip W. wpadł z wielkim impetem do rodzicielskiego łoża krzycząc, że siostra przyszła go nastraszyć i stoi w szkarłatnej sukni w rogu komnaty nieopodal jego łóżka. Jednego nie mógł jednak Filip zrozumieć. Dlaczego jest bez głowy??? Dzielny wuj Karola podniósł się natychmiast i poszedł w stronę rogu komnaty, w którym miała się zaczajać ta niegrzeczna dziewczynka. Nie zastał tam jednak nikogo. Chodź w rogu stała rowniótko zwinięta w rulon kołdra, pod którą spal wcześniej Filip...

Wieża Czarownic

    Procesy czarownic były w Morągu aż do końca XVIII w. rzeczą pospolitą. We wschodnim kącie murów obronnych miasta wznosiła się baszta zwana Wieżą Czarownic, w której bezlitosnym torturom poddawano nieszczęsne kobiety - ofiary zabobonu dawnych wieków. 22. lipca 1749 r. odbyła się w Morągu uroczysta, publiczna egzekucja. Kara czekała dzieciobójczynię - Barbarę Schwann, czternastoletnią dziewczynę, która udusiła i zakopała własne niemowlę. Ojciec był nieznany. Niewykluczone, że dziewczynę zgwałcono. Kat poddał ją wielogodzinnym, wymyślnym torturom, łamał ją kołem, wreszcie ściął jej głowę. Odrąbana głowa Barbary wbita na pikę. Zwrócona twarzą do miasta przez wiele tygodni dekorowała mury Morąga, jako widomy dowód, że zbrodnia nie może ujść bezkarnie.


Zrekonstruowana kamienna podstawa wieży kwadratowej oraz odtworzone
podstawy kamienne murów oporowych wzgórza zamkowego. Rok 2003
Zrekonstruowana kamienna podstawa wieży kwadratowej oraz odtworzone podstawy kamienne murów oporowych wzgórza zamkowego. Rok 2003
Historia i zdjęcie Svolo - nadesłane 2004-10-25-26



Svolo


Idź: Do góry Do tyłu Do przodu


Copyright © 2001-2009 Marek Januszewski. All rights reserved.

Valid HTML 4.01! Valid CSS! Cheap and
reliable web hosting